Po licznych podróżach, udanych i przegapionych samolotach (tak, w tym do Polski) w końcu jestem w naszej pięknej Byczynie. Zaczęłam dziś kończyć mój licencjat, jednak po 3 stronach się poddałam. Jak na teraz.
A dziś chciałabym Wam opowiedzieć o Petrze. Pierwszy dzień mojego urlopu ja i Gosia zostałyśmy zabrane przez naszych jakże uczynnych i zabawnych sąsiadów do Petry- tego słynnego, kamiennego cudu świata 😉
Podróż na południe Jordanii zajęła nam 3 godziny. W połowie drogie zatrzymał nas pan policjant i raczył uprzejmie poinformować, że przed nami burza piaskowa. I była, a właściwie z 5:P Gdy dotarliśmy tam już po południu pogoda okazała się idealna- idealna na chodzenie, wspinanie się i chodzenie.. 🙂
Tak zatem tymi wąskimi kanionkami sobie szliśmy i podziwialiśmy, by po jakiś 3 km dotrzeć do punktu głównego. Tam szybka sesja, pan chciał nam sprzedać wielbłądy, ja chciałam mieć sweet fotke z jednym, jednak parsknął na mnie i mam fotkę przestraszoną 🙂
Potem powędrowaliśmy dalej. A raczej wyżej. Okazało się, że tam można się wspinać i wspinać. Śmieszne, bo w połowie drogi spotkałam moją francuską znajomą, którą zatrudniliśmy do robienia zdjęć grupowych.
Potem poszliśmy wyżej i wyżej, a jak się okazało mają tam śliczne, wspinaczkowe osiołki:P a gdy byliśmy już na samej górze widok był zachwycający. I nawet się opaliłam 😀
Zejście w dół było szybsze, a tam niespodziewanie spotkałam grupę dzieci, tę niegrzeczną ciągle dzwoniąca grupkę, co leciała ze mną z Londynu do Ammanu. Cóż za pech 😛
Jako że zbliżał się zmrok postanowiliśmy wracać do Ammanu, jednak na pewno tam jeszcze pojadę, bo trasa prowadziła jeszcze kilka km w dół, a widoki naprawdę są tego warte. Po za tym czemu mam nie wracać? My, pół-Jordanki, za wstęp płacimy 1 JD, turyści 50, a Izrealeczycy jeszcze więcej 😛 Polecam wszystkim to różowe miasto.. jeśli tylko będziecie mieli okazję- warto 🙂
Na zakończenie dodam, że nasi sąsiedzi okazali się super, po powrocie szybko się spakowałam i dowiedziałam, że mój samolot będzie miał 1h opóźnienie. Następnego dnia na lotnisku powiedzieli nam, że jeszcze 1h opóźnienia.. tu powstało pytanie; wracać czy nie wracać. Jednak zdecydowałam się lecieć.. plan awaryjny był taki, ze pozwiedzam Rzym i wróce do JO po 3 dniach, jednak udało mi się dostać nocnym lotem do PL. Dzięki mamo! Jesteś wielka 🙂